Za nami kolejny tydzień rywalizacji w eliminacjach europejskich pucharów. Jak radziły sobie polskie kluby?
Porażka Legii
Zaczęło się od meczu Legii, która na własnym stadionie podejmowała Dinamo Zagrzeb. Faworytami rywalizacji byli goście, ale korzystny wynik z pierwszego spotkania (1:1) dawał nadzieję. Na nadziejach się jednak skończyło, ponieważ Legia przegrała 1:0. Z pełnym przekonaniem możemy mówić o uczuciu niedosytu. Trudno powiedzieć, czego dokładnie zabrakło – może doświadczenia? Pamiętajmy również o tym, że to nie koniec przygody warszawskiego klubu – teraz pora na ostatnią rundę eliminacji Ligi Europy. Rywalem jest Slavia i co by nie mówić, przeciwnicy znów są faworytem. Warte podkreślenia jest też to, że w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów czekał Sheriff Tyraspol. Nikogo nie wolno lekceważyć (zresztą Sheriff już kiedyś wyeliminował Legię), ale można odnieść wrażenie, że mołdawski klub to prostszy rywal.
Katastrofa Śląska i sensacyjny Raków
W Lidze Konferencji Europy możemy mówić o zmiennym szczęściu. Raków niespodziewanie awansował, a Śląsk zanotował wstydliwą porażkę.
Debiutancka przygoda Rakowa jest niezwykła – jak zapewne wszyscy pamiętają, zaczęło się od dwumeczu z Suduvą Mariampol. Dwumeczu słabego, gdyż Raków był faworytem, a w dwóch spotkaniach mieliśmy bezbramkowy remis (potrzebne były karne). W meczu z Rubinem sytuacja do pewnego momentu się powtarzała – przez 180 minut rywalizacji nie zobaczyliśmy żadnego gola. Cztery spotkania z rzędu bez straconego gola to bardzo dobry wynik, ale nie można zapominać o problemach ze strzelaniem. Oczywiście w Kazaniu mieliśmy jeszcze dogrywkę i to niezwykle ciekawą – zaczęło się od czerwonej kartki dla piłkarza Rubina. Ponadto niedługo potem bramkę zdobył Gutkovskis! Na tym nie koniec, bo w ostatniej akcji meczu sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. Trener Rubina zrobił szybką zmianę bramkarza z myślą o serii karnych, ale niepotrzebnie – Kovacević broni i Raków melduje się w ostatniej rundzie eliminacji. Teraz czeka belgijski Gent i znów to przeciwnicy uważani się za faworyta.
Śląsk mierzył się z izraelskim Hapoelem Beer Sheva. Zaczęło się od meczu u siebie i zwycięstwa 2:1 – można było patrzeć optymistycznie na rewanż. Dopóki się nie rozpoczął – wystarczyło 7 minut, aby Hapoel objął dwubramkowe prowadzenie. Potem to prowadzenie zostało jeszcze dwukrotnie podwyższone. Porażka 4:0 kończy europejską przygodę Śląska.